wtorek, 30 września 2014

Wernisaż

 Ostatnio miałam niesamowitą przyjemność uczestniczyć w wernisażu artystki - malarki Urszuli Figiel - Szczepki. Pani Urszula maluje przepiękne krajobrazy, bardzo kocha koty i pomaga kotom wolno żyjącym dokarmiając je i malując. Wernisaż odbył się w Muzeum Miejskim w Siemianowicach Śląskich, a czarującą oprawę dźwiękową stworzyło duo jazzowe Michał Gasz ( czarował głosem ) oraz Adam Rybak ( czarował dźwiękiem ). Nigdy chyba nie zapomnę aranżacji piosenki Beatlesów - Yesterday.
 Wczoraj... 

Wszystkie moje zmartwienia wydawały się być takie odległe
Chociaż wydaje się że rozgościły się tu na dobre.
Och, wierzę we wczorajszy dzień.


Nagle...

Nie jestem nawet w połowie tym, kim byłem kiedyś.
Cień zawisł nade mną
Och, wczorajszy dzień przyszedł nagle.




Dlaczego musiała odejść, nie wiem, nie chciała powiedzieć.
Powiedziałem coś nie tak, teraz tęsknię za wczorajszym dniem.


Wczoraj...
Miłość była taką prostą grą.
Teraz potrzebuję miejsca, by się skryć.
Och, wierzę we wczorajszy dzień.






czwartek, 25 września 2014

Maleństwa


Maleńkie kocie dzieciątka po raz pierwszy otworzyły oczy. To takie wzruszające być pierwszym człowiekiem, którego zobaczyły. Kociaczki ciekawie przyglądają się światu, jednak kiedy przez dłuższy czas w pobliżu nie ma ich mamusi zaczynają wszystkie na raz rozpaczliwie ją wołać. Wtedy kocia mam przybiega i patrzy czy wszystko w porządku. Maleństwa próbują też stawać na nóżki i nieporadnie przemieszczają się z miejsca na miejsce, jednak większość czasu nadal słodko śpią :) 

 

środa, 24 września 2014

Łaciatek

To maleństwo leżało w piwnicy zupełnie bez życia. Po przewiezieniu do weterynarza okazało się, że ma 41 stopni gorączki, jest odwodnione i bardzo słabe. Kocurek dostał kroplówkę, witaminki i antybiotyk. Trzymajcie kciuki za wyzdrowienie maluszka. Dzisiaj znowu otrzyma płyny i leki przeciwgorączkowe, a później zrobimy testy na kocie choroby zakaźne. Szukamy też imienia dla tego ślicznego pana :)


poniedziałek, 22 września 2014

Ucieczka w Tatry


Uciekłam pod Giewont. Potrzebowałam wyciszenia i chwili tylko dla siebie, a to potrafią mi dać tylko Tatry. Klimat Zakopanego jest niesamowity i kojąco wpływa na duszę... Góry przywitały mnie deszczem, ale tutaj nawet deszcz jest inny. Za oknem szczebiotały ptaki, a czarne wiewiórki zaglądały przez szybę do pokoju. Oczywiście pojechał ze mną kot Maciek, który codziennie musi dostawać swoją dawkę leków. Maciek szybko się zaaklimatyzował, w końcu był tu ze mną nie raz :) i z zaciekawieniem obserwował przyrodę za oknem. Początkowo Giewont tajemniczo okrywał się kłębem chmur, ale później pozwalał podziwiać swoje oblicze. W Zakopanem czuć już wyraźnie jesień, ale turystów nie brakuje. Ja jednak wybieram miejsca i szlaki, w których mogę poczuć się samotnie i napawać się spokojem i ciszą. No a wieczorami wesołe spotkania z przyjaciółmi, kotem Marusią i pięcioma owczarkami podhalańskimi. Te psy są po prostu cudowne, puchate, mięciutkie, przyjacielskie, wychowywane w miłości. 








środa, 17 września 2014

Interwencja

Wczorajsze popołudnie ja, Beata i Ewka spędziłyśmy na ulicy Brynowskiej, gdzie lokatorzy opiekujący się wolno żyjącymi kotami poprosili nas o interwencję. Na miejscu okazało się, iż koty nie są leczone i nie są wysterylizowane. Zaapelowaliśmy do tych osób, iż podstawą opieki na wolno żyjącym kotem w mieście jest jego sterylizacja / kastracja. Dzięki temu zabiegowi koty nie rozmnażają się na potęgę, unikamy widoku małych, często chorych kotów oraz przedłużamy życie naszym podopiecznym, nie wspominając już o przykrym zapachu, które pozostawiają kocury znacząc teren. Każdy "karmiciel" powinien wziąć odpowiedzialność za swojego podopiecznego kota i wysterylizować go, a nie ograniczać się wyłącznie do karmienia zwierząt. Nasza Ewka nie patrząc na lokatorów postanowiła sama spróbować wyłapać koty na klatkę - łapkę i trzymamy za nią kciuki, by się udało. I tutaj mój kolejny apel do "karmicieli" - bez Waszego zaangażowania w akcję łapania kotów jest ona często bezskuteczna, jesteśmy dla kotów obce i nawet nie chcą podejść, a Was znają, mają zaufanie, co znacznie ułatwia złapanie kota. Proszę nie przerzucać tej akcji na wolontariuszy, którzy chętnie pożyczą klatkę, zawiozą kota do lecznicy, a fundacja opłaci potrzebne wydatki, ale wzbudzenie zaufania kota zajmie im co najmniej tydzień!
Apeluję również do opiekunów kotów, by nie zostawiali nadmiernej ilości jedzenia, powoduje to koncentrację w tym miejscu innych stworzeń - gryzoni i ptaków, co denerwuje innych lokatorów.



wtorek, 16 września 2014

Dzień z życia fundacji

Godzina 15 koniec pracy i odwiedziny u kotów z opuszczonej posesji- karmienie jest takie cudowne-, następnie zamówienie u pani z "mięsnego"  mięsa mielonego dla Maćka, tak by organizm mógł budować czerwone krwinki ). Godzina 16 łapanie kotki wolno żyjącej do sterylizacji - ufff przy pomocy opiekuna kotów - Pana Bogdana udaje się to bez problemu. W międzyczasie rozmowy telefoniczne z karmicielami. Jazda na ulicę Kanarków, gdzie przeprowadzane są sterylizacje kotów za środki Urzędu Miasta Katowice. Godzina 18 - czas dokończyć budowę drabinki dla małych piwnicznych łobuziaków, tak by bez problemu mogły wychodzić na zewnątrz i z powrotem i nie spadały w przepaść. Oczywiście razem z Panią Terenią - opiekunką tych kociaków - karmienie ich, oraz odpchlenie 2 kociaków, które wcześniej nie pozwoliły się spryskać Fiprexem. Następnie karmienie PIXI i DIDI i innych kotów w punkcie karmienia. Sprawdzenie poczty fundacyjnej, odpisywanie na maile, oddzwanianie... W końcu opieka nad domowczakami ( serwis kuwetkowy, karmienie, mizianie, całowanie ), podanie Maćkowi zestawu leków i opieka nad karmiącą mamusią. Godzina 21 - próbuję czytać kryminał mojego ulubionego autora Dicka Francisa, ale uwierzcie oczy same się zamykają i wpadam w objęcia Morfeusza - greckiego boga snów :)






piątek, 12 września 2014

Kenia i.... pięć dzieciątek

Była środa - godzina 18, Kenia przybiegła do punktu karmienia i dała mi się złapać do transporterka. Natychmiast przewiozłam ją do naszej lecznicy weterynaryjnej, gdzie początkowo jeszcze miała być przeprowadzona sterylizacja aborcyjna. Jak zwykle w takich sytuacjach siedziałam nerwowo w pracy i czekałam na wiadomości jak przebiegła operacja - niestety telefon lecznicy był uszkodzony....
Po przyjeździe do kliniki okazało się, że Kenia urodziła w nocy 5 cudnych maleńkich kocich dzieciaczków. Cały personel lecznicy z napięciem czekał na moją decyzję, gdyż zgodnie z ustawą o ochronie zwierząt dopuszczalne jest usypianie ślepych miotów...
Ja zawsze broniłam życia i walczyłam do końca o każdego kota, a tu nagle miałabym uśpić tych pięć niewinnych stworzeń? Byłam co prawda zszokowana wiadomością o tylu małych, ale życie to życie, jakim prawem miałabym je komuś odebrać. 

Witajcie więc maluszki na świecie, postaram się, aby waszym brzuszkom nigdy nie zabrakło jedzonka, abyście odnalazły swojego człowieka, który da ciepły dom i będzie z wami dopóki nie przejdziecie za tęczowy most. Witajcie kochane łobuziaki!

Zdjęcia wykonamy jutro - nie chciałyśmy przeszkadzać mamie w opiece nad maluchami. 





środa, 10 września 2014

Kenia

Piękna kotka Kenia to kolejna ofiara ludzkiej bezmyślności. Kotka po raz pierwszy przyszła pod punkt karmienia 2 dni temu, stała w oddali i bała się podejść. Wczoraj była tak głodna, że podeszła do kocich miseczek i pałaszowała wszystko co tylko można było zjeść. Dzięki temu zobaczyłam, że jest w zaawansowanej ciąży... Jest bardzo zadbana. Jest tez bardzo wystraszona. Jej "dom" nie zadbał o sterylizację, a widocznie widząc, że kot jest w ciąży po prostu pozbył się "problemu" i kotka wylądowała pod naszym punktem karmienia. Trzymajcie kciuki, za to by dała się złapać i przewieźć do lecznicy.

wtorek, 9 września 2014

Wylogowanie

Czasem trzeba uciec od codzienności, pracy, komputera, facebooka, e-maili, bloga, mediów, ogólnie świata. Czasem trzeba się wylogować. Wtedy szukam karmicieli zastępczych, opiekuna domowczaków i uciekam tam, gdzie odnajdę wewnętrzny spokój, więc przepraszam za przerwę w blogowym nadawaniu o kotach :) ostatnio zastanawiałam się jaki byłby dom bez kota, bez chuchania na mnie zjedzonym właśnie tuńczykiem, bez nocnych przelotów, kiedy właśnie zasnęłam, bez tony futra na czarnych ubraniach, bez zabawek w butach, bez mruczenia, pacania łapką, siadania na klawiaturze laptopa, kiedy pracuje lub na środku czytanej właśnie gazety. Jaki byłby to dom? Taki dom to nie dla mnie :) 
Mimo nieprzyjemnej, deszczowej aury życzę cudownej pogody w sercu oraz zakoconego tygodnia :)