Uciekłam pod Giewont. Potrzebowałam wyciszenia i chwili tylko dla siebie, a to potrafią mi dać tylko Tatry. Klimat Zakopanego jest niesamowity i kojąco wpływa na duszę... Góry przywitały mnie deszczem, ale tutaj nawet deszcz jest inny. Za oknem szczebiotały ptaki, a czarne wiewiórki zaglądały przez szybę do pokoju. Oczywiście pojechał ze mną kot Maciek, który codziennie musi dostawać swoją dawkę leków. Maciek szybko się zaaklimatyzował, w końcu był tu ze mną nie raz :) i z zaciekawieniem obserwował przyrodę za oknem. Początkowo Giewont tajemniczo okrywał się kłębem chmur, ale później pozwalał podziwiać swoje oblicze. W Zakopanem czuć już wyraźnie jesień, ale turystów nie brakuje. Ja jednak wybieram miejsca i szlaki, w których mogę poczuć się samotnie i napawać się spokojem i ciszą. No a wieczorami wesołe spotkania z przyjaciółmi, kotem Marusią i pięcioma owczarkami podhalańskimi. Te psy są po prostu cudowne, puchate, mięciutkie, przyjacielskie, wychowywane w miłości.
Mało nie umarłem jak mi kiedyś czarna wiewiórka spadła (!) z drzewa tuż przed nosem. Nic jej się nie stało oczywiście, otrzepała ubranie :) i pobiegła z powrotem, ale ja potem szedłem jak po polu minowym. Przede wszystkim sam fakt istnienia czarnych wiewiórek był mi nieznany w związku z czym hipotezy miałem różne - od crittersów poprzez boa dusiciele aż po świeżo narodzone niedźwiedzie grizzly :)) ale dopiero Wikipedia w domu mnie uspokoiła.
OdpowiedzUsuńA Tatry, wstyd przyznać, mimo upływu lat znam wciąż tylko z obrazków. Tobie to dobrze :)