wtorek, 30 czerwca 2015

Zuzu


W moim domu rytm dnia wyznacza Zuzu. Ledwo promyczek słońca dotknie jej noska, następuje momentalne przebudzenie, naskok przez śpiącego psa na moją kołdrę i pobudka wstać - Zuzu śniadanko dać! Nie ma zmiłuj. Z kolei wieczorem Zuzu jest przedłużeniem księżycowego noska w nowiu. Kiedy tylko księżyc rozświetla blaskiem pojawiającą się czerń nocy Zuzu biegnie do swojego "łóżeczka", czyli mięciutkiej poduszeczki którą kiedyś przez przypadek odłożyłam na stół i tak została na wieki i słodko zasypia. Uwielbiam tak na nią patrzeć, jak spokojnie, ufnie oddycha. Natomiast maluchy z Zorganizowanej Grupy Plądrowniczej, czyli Koralia i Karioka zawsze śpią ze swoją mamusią Kenią, tylko Guliwerek, jak przystało na całkiem już sporego kocurka szuka miejsca do spania gdzie indziej. 

Chciałabym by wszystkie koty mogły mieć takie noce, bez strachu, zimna, otoczone miłością, bezpieczne...






poniedziałek, 29 czerwca 2015

Mambisia odeszła...

W sobotę na zawsze już zasnęła czarna Misia - Mambisia....
Jakieś półtorej miesiąca temu odniosłam wrażenie, że coś z nią jest nie tak i szybko pojechaliśmy na wizytę do naszej Pani doktor i USG wykazało maleńkiego guzka. Kotka otrzymała leki i sterydy i wydawało się, że wszystko jest OK, ale w zeszłym tygodniu jej stan znacznie się pogorszył i zdecydowaliśmy się na operację, która miała dać odpowiedź jaki to rodzaj guza, czy tez stanu zapalnego. Niestety podczas operacji okazało się, że w kresce jelita od bardzo bardzo dawna rósł olbrzymi guz, który skrzętnie ukrywał się między jelitami i otrzewną, guz praktycznie nie do wykrycia bez "otwarcia" kota,  a to co było widoczne na USG to jego trzeci przerzut. Mambisia miała przerzuty na wszystkich organach i jedyne co mogliśmy zrobić to po prostu skrócić jej humanitarnie cierpienie....



Ostatnio na pogrzebie w którym uczestniczyłam ktoś przeczytał ten piękny wiersz Andrzeja Waligórskiego, który w tym trudnym dla mnie czasie rozpaczy po Pimpusiu i Mambisi pozwala zadumać się nad śmiercią. „…Dobrze jest usiąść w fotelu, a kot niech się zwinie obok, I żeby w zasięgu ręki było koniecznie pół czarnej, A radio niech gra Gershwina, a my, kiwając nogą, w ten skośny promień puszczamy dym z papierosa carmen. Na półkach piętrzą się książki i pył z nich wiruje w słońcu, I wszystko jest złotobrunatne, a tylko rapsodia błękitna, I trochę smutno, że trzeba to będzie zostawić w końcu, I już się nie siądzie w fotelu, żeby Trzech Muszkieterów poczytać, Bo może się kiedyś tak zdarzyć, że patrzysz - a ciebie już nie ma, chociaż jest kawa i fotel, i słońce na kociej sierści…” 

Do widzenia moja piękna księżniczko, kiedyś się na pewno spotkamy... 


czwartek, 25 czerwca 2015

Podopieczni z ulicy Czajek


Wczoraj miałam ogromną przyjemność uczestniczyć w karmieniu naszych podopiecznych na ulicy Czajek, którymi zajmują się Ewa i Beata. Aktualnie przeprowadzamy tam akcję odrobaczania kociaków.  

Bardzo prosimy o wszelkie wsparcie finansowe a także rzeczowe w postaci karmy, a także preparatów na kleszcze :) 












środa, 24 czerwca 2015

Ślunski Pecynek pomaga naszym podopieczym


Zapraszam wszystkich sympatyków chleba do nowo otwartego punktu piekarni Poloczek w Katowicach na ulicy Brynowskiej 43 ( niedaleko Biedronki ). Ślunski Pecynek prowadzi mój serdeczny przyjaciel Rafał. Od zawsze przyjaźniłam się z jego rodzicami Januszem i Basią i ich gromadką kotów. Janusz odszedł do tego lepszego świata w lutym 2012, a Basia w sierpniu 2014 roku... Rafał został sam, mimo bardzo młodego wieku nie poddał się, pracuje, studiuje, opiekuje się razem z Karoliną kotami Didi i Teofilem a teraz otworzył ten punkt piekarniczy i jestem z niego bardzo, bardzo dumna Emotikon heart
W punkcie znajduje się również puszka na datki dla naszej fundacji Emotikon smile Jeśli możecie pomóżcie, kupujcie chleb u Rafała :) 



wtorek, 23 czerwca 2015

Żegnaj Pimpusiu

Dzisiaj rano odszedł kot z guzem w czaszce - Pimpuś. Jeszcze wczoraj odbierałam go z lecznicy, w której przebywał podczas mojej nieobecności i wydawało się, że wszystko jest dobrze. W nocy spokojny, na swoim ulubionym posłanku dostał nagle silnego, nawracającego ataku padaczki i dzisiaj rano Pani Doktor Karolina mogła mu już tylko skrócić cierpienie... Czuwaliśmy przy nim całą noc na zmianę, a w tej ostatniej "podróży" trzymaliśmy za łapkę. Na zawsze w mojej pamięci pozostanie jako mruczący "strażnik" ulicy Strzeleckiej, jeden z trzech blokowych muszkieterów obok Mikusia i Mikusi... 
Do widzenia cudowny kocie...





niedziela, 21 czerwca 2015

Mazury i powrót do Wilczego Szańca


Tym razem moja delegacja biegła trasą - Skierniewice - Włocławek - Toruń- Puck - Gdańsk - Giżycko - Kętrzyn. A że jestem ogromną miłośniczką historii to mam niesamowitą przyjemność mazurskie noclegi spędzić po raz kolejny w Wilczym Szańcu, gdzie w 1944 roku hrabia von Stauffenberg dokonał nieudanego zamachu na życie Adolfa Hitlera. Możemy nie tylko zwiedzić pozostałości po budynku, w którym dokonano zamachu, ale także obejrzeć dokładnie miejsce, w którym hrabia pozostawił teczkę z ładunkiem. Zresztą cały Wilczy Szaniec to miejsce klimatyczne i mroczne, 2 kilometry pozostałości po bunkrach, garażach oraz miasteczku, które zostało stworzone na potrzeby III Rzeszy. Wokół mokradła, bagna i gęsty las, a hotel przerobiony z pomieszczeń niemieckiej gwardii przybocznej, ozdobiony zdjęciami Blondi, owczarka niemieckiego Adolfa Hitlera. Wizyta w Wilczym Szańcu to niezapomniane przeżycie. Ponieważ goście hotelowi mogą zwiedzać teren bez jakichkolwiek ograniczeń my zwiedzaliśmy go nocą. Panująca wokół cisza przerywana jedynie rechotem żab z wszechobecnych bagien i mokradeł, cienie lisów przemykających po pozostałościach bunkrów, złowrogi szum drzew a przede wszystkim majestat tych ogromnych betonowych kwater robią niesamowite wrażenie. Żadne zdjęcie ani słowa nie są w stanie oddać energii tego miejsca. Dodatkowym atutem jest podejście do zwierząt ( wszak Hitler spędził tutaj ze swoim owczarkiem niemieckim Blondi 800 dni ) - przed restauracją widnieje napis, iż "zwierzęta są mile widziane", dlatego sunia Zorka może ze mną uczestniczyć we wszystkich posiłkach a nawet otrzymuje mały poczęstunek. Kilkanaście kilometrów od Gierłoży nieopodal jeziora Mamry znajdują się pozostałe bunkry, które podczas II wojny światowej znajdowała się Kwatera Naczelnego Dowództwa Wojsk Lądowych Hitlera. Jak głosi legenda w Kanale Mazurskim niemieccy konstruktorzy budowali łodzie podwodne U - both 96. Jadąc dalej odwiedziliśmy Węgorzewo, oraz Giżycko ze starym niemieckim obrotowym mostem, który co półtorej godziny jest manualnie zamykany dla ruchu kołowego i pieszego, jednocześnie otwierając drogę wodną dla jachtów i innych łodzi. Poza tym Mazury to prawdziwy cud natury, a przede wszystkim kraina bociana, którego można spotkać praktycznie wszędzie. Mazury to miejsce dla każdego i dla pasjonata historii i przyrody i amatorów żeglowania :)

Emotikon smile















czwartek, 18 czerwca 2015

Nowy podopieczny


Wczoraj poszłyśmy z Anią i Olą spatrolować piwnicę i obejrzeć nowego podopiecznego, który w niej zamieszkał. Okazało się, że to niespełna 2 - miesięczny przecudny o typowym krówkowym umaszczeniu kocurek. Ania to cudowna istota, do której lgną wszystkie zwierzęta, więc maluch od razu wtulił się w jej szyję, objął twarz łapkami i ją pocałował :) 
Maluszek jest w świetnej formie, więc wkrótce zostanie odrobaczony i zaszczepiony na choroby wirusowe. 
Nie ma jednak imienia. Prosimy o propozycje :) 
A ty maluszku witaj w naszym fundacyjnym gronie ! :) 


środa, 17 czerwca 2015

Guliwer

 

W otoczeniu kotów czuję się spokojna i zrelaksowana. Często kładę się na podłodze z aparatem fotograficznym i obserwuję wesołe dokazywanie kociaków, ich sprężyste ruchy i to jak szybko rosną, zwłaszcza Guliwer. Piękny z niego wyrósł kocur, często podchodzi do mnie dostojnie, nonszalancko, patrząc z góry niczym Napoleon Bonaparte, jakby chciał powiedzieć życie jest niczym szachy – możesz być królem albo pionkiem, ja jestem królem! Po czym, nie mając już za grosz godności i dodam nic z wielkości wodza, niczym małe kocięctwo rzuca się na zawieszkę od aparatu, gryząc ją niemiłosiernie, szarpiąc na wszystkie strony, wabiąc tym Kariokę i inne futrzaste stwory, w końcu zakrywa obiektyw aparatu i czmycha rzekłabym w popłochu być może cytując, pod wąsami wspomnianego już Napoleona, iż „największe zwycięstwo nad kobietą to… uciec od niej” :)
I jak tu nie kochać tych łobuziaków :)