Dzisiaj rano odszedł kot z guzem w czaszce - Pimpuś. Jeszcze wczoraj odbierałam go z lecznicy, w której przebywał podczas mojej nieobecności i wydawało się, że wszystko jest dobrze. W nocy spokojny, na swoim ulubionym posłanku dostał nagle silnego, nawracającego ataku padaczki i dzisiaj rano Pani Doktor Karolina mogła mu już tylko skrócić cierpienie... Czuwaliśmy przy nim całą noc na zmianę, a w tej ostatniej "podróży" trzymaliśmy za łapkę. Na zawsze w mojej pamięci pozostanie jako mruczący "strażnik" ulicy Strzeleckiej, jeden z trzech blokowych muszkieterów obok Mikusia i Mikusi...
Do widzenia cudowny kocie...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz