
Nasze życie niczym nie różni się od Giełdy Papierów Wartościowych, jest jak sinusoida pokazująca kurs akcji, ich wzrosty i spadki. Długo mamy hossę czyli same dobre wiadomości, a nagle krach i nasze akcje lecą na łeb na szyję. My w fundacji przeżywamy teraz bessę, a wszystko miało być tak pięknie. Kaszmir - wolno żyjący kocurek, którego wyleczyłyśmy z kociego kataru, świerzbowca, który przeszedł operacje czyszczenia i wyrwania zepsutych zębów, kastracji, miał mieć najcudowniejszy dom tymczasowy na świecie. A tu szok - testy na wirusy i test pozytywny - właściwie wyrok - białaczka. Nie będę już rozpisywać się co czuję, wiele osób na pewno mnie zrozumie. Proszę tylko o pomoc w zakupie interferonu - pierwsza dawka to koszt 400 złotych, później kolejne. Musimy go ratować, chyba rozumiecie. Jego serce bije, chce być kochany i głaskany. Kaszmir ufnie patrzy mi w oczy i chce żyć.
Choć to graniczy z cudem ale szukamy również domu tymczasowego dla Kaszmira, domu w którym nie ma kotów lub też domu, w którym jest kot chory również na białaczkę.
Dodam tutaj, iż kocia białaczka dotyczy jedynie gatunku kotowatych, jest niegroźna dla człowieka oraz innych zwierząt.
Prosimy o wszelką pomoc dla Kaszmirka.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz