poniedziałek, 27 maja 2013

Bukowina Tatrzańska z kotem Maćkiem i powrót do dzieciństwa

Tym razem obowiązki zawodowe pozwoliły mi zagościć w Bukowinie Tatrzańskiej. Ponieważ kot Maciek nadal jest na kuracji sterydowej, musiał pojechać razem ze mną. Na początku bardzo bał się nowego miejsca i nie chciał wyjść z szafy, a później z kolei nie chciał wyjść spod kołdry - dopiero wieczorem postanowił pozwiedzać pokój i popatrzeć na spowite chmurami Tatry. Bukowina była wyjątkowo spokojna, ku mojej uciesze turystów praktycznie nie było - co prawda pogoda też pozostawiała wiele do życzenia, ale najważniejsza jest pogoda ducha, wtedy nawet w ulewie można podziwiać Tatry z przyjemnością :) Tym razem wybrałam się na 15 - kilometrową wycieczkę wokół Bukowiny. Ten pobyt był także powrotem do czasów dzieciństwa. Okazało się, że dokładnie 31 lat temu jako mały, 5 - letni brzdąc spędzałam z rodzicami wakacje ( wtedy jeszcze wyjazd organizowała Kopalnia, w której mój tato pracuje ) w tym samym ośrodku wypoczynkowym, w którym teraz wylądowałam z kotem Maćkiem. Dokładnie przypomniałam sobie miejsca, w których się bawiłam i ten niesamowity zapach naleśników z serem dochodzący z kuchni, wtedy tez po raz pierwszy w życiu zobaczyłam w oddali Giewont. Było to niesamowite przeżycie...






 

4 komentarze:

  1. Kot Maciek chyba zostanie największym obieżyświatem wśród kotów.

    OdpowiedzUsuń
  2. Jasny gwint!
    Móc połączyć koty, góry i pracę w jedno, to znaczy być naprawdę szczęśliwym!

    Ja też tak chcę!!! Buuuu!!!

    OdpowiedzUsuń
  3. Kot w górach! To jest super połączenie!!
    pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
  4. Jaka piękna podróż sentymentalna. Uwielbiam takie :)! Maciek nieźle wygląda...

    OdpowiedzUsuń