czwartek, 23 maja 2013

Ku pokrzepieniu serc część I - Kotki ze strychu

Niniejszym wpisem rozpoczynam nowy cykl na blogu - pod tytułem "Ku pokrzepieniu serc". Chciałabym tutaj umieszczać historie ludzi, którzy mimo wszelkich przeciwności losu pomagają zwierzętom i bardzo im za to dziekuję :)

 CZĘŚĆ I - KOTKI ZE STRYCHU
 Poznajcie te oto 4 koty - państwo, którzy się nimi zaopiekowali to starsze schorowane małżeństwo - sami są bardzo ubodzy i żyją bardzo, bardzo skromnie. Są pogodni i cieszą się każdym dniem, przyjęli życie takim jakim jest. Mimo swojego niewielkiego budżetu uratowali i przyjęli pod swój dach te przecudne koty, sami często rezygnując z posiłku, aby tylko kotom nic nie brakowało. Los postawił ich na mojej tzw. kociej drodze, dzięki czemu wspólnymi siłami oraz wolontariuszy koty zostały wysterylizowane ( 1 z kotów miał ciężką chorobę ropomacicze ) oraz wyleczone z wirusowego kociego kataru. Jeden z kotków po przebytej chorobie ma zainfekowane oczko, ale mamy nadzieje, że maść i kropelki pozwolą na szybkie wyleczenie. Udało nam się także zaopatrzyć koty w witaminy, suche i mokre jedzonko, a także żwirek. Koty są niesamowicie przywiązane do ludzi, którzy ich uratowali - tak bardzo cieszyły się na ich widok po powrocie z kliniki weterynaryjnej, że łzy same cisnęły się do oczu. Obecnie zbieramy fundusze na szczepienia ochronne dla kociaków, przyjmiemy również karmę, żwirek, kuwetki i posłanka, właściwie przyjmiemy wszystko :) Gdyby ktos z Was chciał objąć wirtualną opieką koty lub przekazać dla nich najdrobniejszy pieniążek to prosze o dopis na przelewie "Dla kotów ze strychu".


3 komentarze:

  1. Jak to dobrze, że są tacy cudowni ludzie!
    pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  2. Internet przyzwyczaił nas do tego, że koty są wesołe, zdrowe i zabawne. Łatwo jest wierzyć, że innych nie ma. Tutaj nie po raz pierwszy widzimy, że są. Chore, okaleczone, niechciane, brzydkie...


    Głupio mi, bo dopiero odwracając wzrok od zdjęć okaleczonego pyszczka Malinki kilka wpisów niżej uświadomiłem sobie jak kochamy być okłamywani...

    OdpowiedzUsuń
  3. Rzeczywiście pokrzepiające...

    Portierze - ja to czułam wręcz odwrotnie... Długo byłam na forum.miau.pl - a ponieważ robiłam banerki "reklamowe", a banerki najczęściej były potrzebne kotom potrzebującym (czyli po przejściach, chorym, bardzo chorym, skrzywdzonym, bardzo skrzywdzonym...) to się napatrzyłam na kocią biedę... I jakoś nie przyszło mi dotąd do głowy, że w Internecie koty są wesołe.
    Zresztą wśród blogów obserwowanych przeze mnie jest wiele takich, których właściciele pomagają kotom lub prowadzą DT (dom tymczasowy)...

    Mnie też było głupio gdy zaprzestałam działalności na miau... :(... Może kiedyś nabiorę sił i wrócę. Amyszka wciąż robi banerki, nawet nie śmiem zapytać, czy ma kogoś do pomocy...

    OdpowiedzUsuń