środa, 27 maja 2015

Myszka


 Mój Dzień Matki od rana zaczął się dosyć ciekawie, najpierw poszłam na spacer do Parku Kościuszki i jak tylko tam wlazłam to osłupiałam doszczętnie, bo na mojej drodze stał gigantyczny dzik i złowrogo łypał. Człowiek niby cywilizowany i wykształcony, a jednak cholera, dwie opcje spieprzać czy wycofać się chyłkiem. Postawiłam na to drugie, a później to pierwsze 
Emotikon smile

 jak wróciłam do domu to Zorganizowana Grupa Plądrownicza już świętowała, bo mój porcelanowy kubek obrócił się w drobny mak, a donica z kocią trawą zmieniła postać na bardziej sypko - płynną. No cóż uroki macierzyństwa 
Emotikon winkA to było tak: szłam sobie na tak zwane karmienie ostateczne ( bo u mnie są karmienia kotów pierwsze, drugie i wieczorem ostateczne, są też patrole porządkowe, ale to inna historia ) i spotkałam naszą czarną Didi, która w pyszczku niosła małą myszkę. Oczywiście ruszyłam stworzonku na ratunek, ale kto choć raz próbował wydrzeć kotu zdobycz to wie jakie to nie lada zadanie. Ostatecznie jednak myszka wylądowała w woreczku z chlebem i jakby nigdy nic zaczęła ten chleb po prostu wcinać i została oddelegowana w bezpieczne miejsce, a ja cieszyłam się, że ten dzień się już skończył Emotikon smile
Później było tak: szłam sobie na tak zwane karmienie ostateczne ( bo w fundacji są karmienia kotów pierwsze, drugie i wieczorem ostateczne, są też patrole porządkowe, ale to inna historia ) i spotkałam naszą czarną Didi, która w pyszczku niosła małą myszkę. Oczywiście ruszyłam stworzonku na ratunek, ale kto choć raz próbował wydrzeć kotu zdobycz to wie jakie to nie lada zadanie. Ostatecznie jednak myszka wylądowała w woreczku z chlebem i jakby nigdy nic zaczęła ten chleb po prostu wcinać po czym została oddelegowana w bezpieczne miejsce, a ja cieszyłam się, że ten dzień się już skończył. Miłego dnia :)



Emotikon smile

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz