Czasem jest tak, że człowiek niesiony jakąś nieznaną, potężną energią przemierza świat i wszystko mu w działaniu wychodzi, jest niesiony niczym na skrzydłach. Czasem jednak przychodzą takie wiadomości, że nie pomaga nic, a skrzydła jakby nie chciały już latać. Dzisiaj właśnie jest tak, jakby słońce przestało świecić a mrok opanował całą ziemię, cały mój świat...
Mój ukochany kot umiera... Od niego wszystko się zaczęło, był pierwszym uratowanym kotem, pierwszym kotem Klubu Przyjaciół Kotów Miejskich Katowic, moim pierwszym prawdziwym przyjacielem. Diagnoza jest bezlitosna, jednak nie odebrała mi nadziei i siły walki o przyjaciela.
Proszę wszystkich o przesyłanie dobrej energii, natura jest niesamowita i potrafi czynić cuda... Trzeba w to tylko uwierzyć...
Trzymam mocno kciuki i wierzę że się uda...pomyśl ile miłości i dobroci od Ciebie otrzymał...kot szczęściarz po prostu.
OdpowiedzUsuńTrzymam mocno kciuki i wierzę że się uda...pomyśl ile miłości i dobroci od Ciebie otrzymał...kot szczęściarz po prostu.
OdpowiedzUsuńTo taki poszczepienny mięsak?...
OdpowiedzUsuńMocne kciuki i wysyłam energię !!!
Przejeżdżałam ostatnio często przez Katowice, za każdym razem, gdy się włóczyłam po dworcu moje myśli pędziły do Ciebie... Mam nadzieję, że w lutym lub marcu tak to obmyślę, że będę miała w Katowicach więcej czasu i wtedy może i Tobie by się udało wpaść na spacer wokół dworca...?...