Kocham takie cudowne, ciepłe niedziele, kiedy promienie słońca lekko muskają twarz ( i ku mojemu utrapieniu obdarowują mnie piegami ), kiedy można usiąść na trawie, marzyć i zatopić oczy w bezmiarze zieleni. Koty w takiej bajkowej, kwiatowej scenerii również przedstawiają się teatralnie, niczym elfy przemykają wśród traw i mleczy, a te obsypują je białymi puchatymi nasionkami... W tej romantycznej notce muszę wspomniec o pewnym z jednej strony mankamencie tej bajkowej scenerii a z drugiej strony o jej dopełnieniu. Na opuszczonej posesji, gdzie dotąd królowały wyłącznie koty i nasi wolontariusze pojawiły się ule pełne dobroczynnych i bardzo pracowitych pszczółek :) Nowy współdzierżawca terenu uspokoił nas, że obcowanie z tymi przeuroczymi owadami nie zagraża kotom ani nam, a któż nie lubi pysznego miodku :)
PS. o naszych nowych podopiecznych i problemami z numerem konta w następnym wpisie :)
Koty doskonale wyglądają na tle wiosennej przyrody :)
OdpowiedzUsuńpozdrawiam