poniedziałek, 23 maja 2016

Nigdy więcej Yulin....


Nie wiem ilu z was wie co to jest Yulin... To organizowany od 2009 roku festiwal jedzenia psiego mięsa, podczas którego w sposób okrutny i barbarzyński Chińczycy zabijają psy i koty, żeby pozyskać z nich mięso. Psy są torturowane, bo wtedy lepiej smakują... są gotowane żywcem, przypalane, obijane pałką do momentu wykrwawienia, żywcem obdzierane ze skóry, wieszane na hakach. Umierają długo i boleśnie bo kaci wiedzą co zrobić by śmierć nie przychodziła prędko. Nie będę publikować zdjęć z miejsca kaźni, po ich obejrzeniu nie można spać, ani przez dłuższy czas normalnie funkcjonować...uwierzcie mi...

Proszę podpisujcie petycję, która zostanie przesłana do Chińskiego rządu, bądźmy częścią tej międzynarodowej fali, która sprzeciwia się takiemu okrucieństwu. Chociaż tyle możemy zrobić dla tych niewinnych stworzeń...

Nasze milczenie to przyzwolenie na to co tam się dzieje. Musimy robić wszystko by Chińczycy zrozumieli jak bardzo nas to bulwersuje. Co drugi produkt w polskich domach pochodzi z Chin... Są uzależnieni od Europy, więc my jako Europejczycy musimy wymusić na nich cywilizowane zachowania.


Obojętność i brak reakcji to nasze ciche przyzwolenie na zło... Zapraszamy także do uczestnictwa w manifestacji pod ambasadą chińską w Warszawie w dniu 18 czerwca, dniu kaźni psów i kotów...



Link do petycji:





Wstyd mi że jestem człowiekiem, byłam zachwycona Chinami ich starożytną historią, sztukami walki. Teraz Chiny kojarzą mi się z niewyobrażalnym cierpieniem i torturami psów i kotów...Boże widzisz to?


Wykorzystane plakaty pochodzą ze strony polskich i zagranicznych aktywistów:




środa, 18 maja 2016

Co z tym światem...

Jak ktoś kiedyś napisał "człowiek to rak, który powoli pożera i wyniszcza ziemię"... Pomagając zwierzętom zdaję sobie z tego sprawę codziennie, a ostatnio jeszcze dosadniej. Przedwczoraj moja sąsiadka w okolicach jednego z supermarketów znalazła pudełko, z którego wydobywał się przeraźliwy pisk. Ludzie przechodzili obok, a jeden pan nawet je kopnął. Sąsiadka otworzyła pudło i znalazła 2 martwe około dwutygodniowe kocie oseski oraz jednego żywego, oraz domową oswojoną młodą kotkę w ciąży z oklejonymi taśmą łapkami, tak by nie mogła uciec... Ratujemy kociego oseska, a kotkę przewiozłam wczoraj do schroniska, gdzie wolontariusze postarają się znaleźć dobry dom. Maluszkowi, jeśli da radę i przeżyje będziemy z sąsiadką szukać dobrego domku... Teraz jest intensywnie odkarmiany i ogrzewany. Co z tym światem, dokąd zmierza...


Maluszek walczy... Swoim krzykiem wydarł sobie szansę na przeżycie. Symbol obecnych czasów, małe ciałko na zwłokach swojego rodzeństwa. A wokół ludzie, mnóstwo ludzi, niektórzy zmierzali na zakupy, inni na kawę, lody, po nowe buty. A on miał tylko martwych braci i starszą związaną siostrę...Nikt nie chciał słyszeć słabnącego krzyku. Nikt nie zadzwonił po pomoc, choć komórkę ma każdy, nikt nie zabrał do lecznicy, choć większość przyjechała samochodem. W końcu to tylko kot...

Proszę reagujcie na krzywdę, nie reagujesz jesteś współwinny!

Jeśli widzisz potrącone, chore zwierzę, przywiązane do drzewa, w kartonie dzwoń 
Straż Miejska 986 
Policja 112 
Schronisko w Katowicach numer interwencyjny   601 46 23 99

niedziela, 8 maja 2016

Józia...i życie toczy się dalej


W czwartek popołudniu Karmiciel kotów wolno żyjących z ulicy Mikołowskiej poprosił nas o pomoc w ratowaniu kotki Józi, która wysterylizowałyśmy w 2009 roku. Kotka była wyraźnie wychudzona, apatyczna, miała również problem z oddychaniem. Po przyjeździe do lecznicy okazało się, iż kotka ma bardzo wysoką temperaturę i jest odwodniona. Pani doktor zbadała morfologię krwi, która wyszła nawet dobrze, oraz wysłała krew na badania nerek i wątroby. W piątek rano stan kotki, mimo otrzymania szeregu leków, oraz płynów nie poprawiał się, a badanie USG właściwie nic nie wykazało. Kotka pojechała na rentgen, który wykazała ciało obce u wylotu żołądka. Pani doktor podjęła się otwarcia kota. Ciągle miałyśmy nadzieję, iż kotka coś połknęła i uda nam się Józię uratować. Niestety w żołądku znajdował się gigantyczny guz, który zatykał dojście pokarmu do jelit. Poza tym została stwierdzona żółtaczka i początek stłuszczenia wątroby ( zmiana nieodwracalna ). Kotka nie została już wybudzona z zabiegu, humanitarnie skróciliśmy jej cierpienie.  Walczyliśmy o ciebie Józiu do końca... niestety rak zabiera coraz więcej kotów...




Gigantyczny guz został wysłany na badanie histopatologiczne,  wyniki badań i struktury guza przyczynią się do ratowania innych kotów, u których guz nie jest tak ogromny ...


Mamusia maleńkich kociaczków odpoczywa już  po zabiegu sterylizacji. Czuje się dobrze i ma apetyt. Cieszę się niezmiernie z faktu iż kolejna osiedlowa kotka już nigdy nie urodzi i nie pogłębi bezdomności zwierząt.


W piątek odwiedziła maluchy pani doktor Karolina, która zrobiła kociakom ogólny przegląd, zważyła je i odrobaczyła. Potwierdziła również płeć kociaków. Jak pisał Wiliam Szekspir "cały świat jest teatrem", więc nie mogłam ich inaczej nazwać niż Hamlet ( szary Kocurek ), Otello, Ofelia oraz Lady Makbet 

Emotikon smile Akt pierwszy scena pierwsza uważam za rozpoczęte.




Mały Hamlet, a więc spać albo nie spać oto jest pytanie!


600 - gramowa Lady Makbet, ten błysk w oku :)


Miłego tygodnia!